To pytanie zadawałam sobie dobrych kilka lat temu, gdy stanęłam na zakręcie swojego życia wyczerpana i sfrustrowana ciągłymi bataliami z różnymi dolegliwościami i chorobami. Miałam serdecznie dość lekarzy, leków i niekończących się kuracji farmaceutykami, które nie pomagały, tylko szkodziły. Zaczęłam baczniej przyglądać się swoim zwyczajom jedzeniowym, temu jak żyję, co robię, co myślę i co jem…
Gdy pod lupę poszedł mój talerz, okazało się, że prawie codziennie jem słodycze! Każdy dzień nabierał kolorów po zjedzeniu jakiegoś „Pawełka” albo „Grześka”, lodzika, czy innego smakołyka.
Byłam zszokowana! Pamiętam ten moment, gdy to do mnie dotarło. Było letnie popołudnie, szłam chodnikiem w stronę domu, wystawiając twarz do słońca, czułam lekki powiew ciepłego wiatru, ach, jak uwielbiam takie chwile! Jednak gdzieś w głębi siebie nie czułam spokoju. W głowie kołatały się uporczywe myśli, dlaczego jestem taka słaba, dlaczego wciąż się przeziębiam?!? No i bum! Wtedy właśnie mnie olśniło! Przyszła ta myśl: słodkie!!! Tak, to właśnie wtedy skojarzyłam ze sobą pewne fakty i przyznałam się przed sobą do mojej słabości…Tak, czekoladki, batoniki, wyborne ciasta i ciasteczka, to jest coś co bardzo lubię! Ale szkopuł w tym, że to mi nie służy.
I co było dalej? No cóż, jak możesz się domyślać, było mi dość ciężko z tą myślą i z perspektywą czekających mnie nieuchronnych zmian. Bo miałam świadomość, że potrzebuję zmian. Gdy dotarłam do domu usiadłam przy kuchennym stole, zatopiłam twarz w dłoniach i zaczęłam poważną rozmowę ze sobą. Patrząc z perspektywy czasu cieszę się, że miałam na tyle silna wolę i samozaparcie, aby zawrzeć ze sobą bardzo sensowną i korzystną dla mojego zdrowia umowę.
Umówiłam się ze sobą, że będę sobie robiła taki ‘słodki dzień’ raz w tygodniu, w sobotę lub w niedzielę. Tak, by wynagrodzić siebie za konsekwencję i wytrwałość. Jak się umówiłam, tak i zrobiłam. Gdy w ciągu tygodnia wchodziłam gdzieś do cukierni czy sklepu, w którym obłędnie pachniało pysznym ciastem opanowywałam się, pytając, a jaki dzień dziś mamy? Środa. Aha, ok, to poczekamy do soboty. Każdy taki sukces dodawał mi sił. To był mój pierwszy krok do zmian w kierunku zdrowia. Od tego się wszystko zaczęło. Zachęcona tymi sukcesami zaczęłam szukać pomysłów na zdrowe słodycze, takie bez cukru, bez glutenu, czasem nawet bez mąki.
To była naprawdę wspaniała przygoda. Bardzo pouczająca i cenna. I dała mi dużo radości. Pokazała mi, ale też moim najbliższym, przyjaciołom i znajomym, że to co zdrowe, może być smaczne, a nawet przepyszne i słodkie! I bez dodatku rafinowanego cukru!
To były początki konkretnych zmian w kierunku zdrowia. Za chwilę po tym przyszła do mnie Zielona Żywa Żywność, która dość szybko przyniosła wręcz rewolucyjne zmiany. Po 2 tygodniach picia ekstraktu soku z trawy jęczmiennej i jedzenia Chlorelli Green Ways mogłam już wprowadzać do swojej diety warzywa, owoce, potrawy których nie mogłam jeść latami z powodu poważnych problemów z żołądkiem. Organizm dzięki chlorelli oczyszczał się z toksyn, metali ciężkich, złogów itp. Ekstrakt soku z jęczmienia z kolei mocno go dożywiał i dotleniał. Wracała równowaga kwasowo-zasadowa. Wzmacniał się układ odpornościowy. Organizm się regenerował.
Jeśli jesteś ciekawa/-y, co było dalej, zapraszam na naszą stronę za tydzień. Podzielę się z Tobą przepisem na słodkości, które obecnie stosuję. Będzie ciekawie i smakowicie!
Do przeczytania! Jola.
Chlorella Bio, Chlorella Pyrenoidosa, Green Ways, przygoda, słodycze, sok z jęczmienia, Sok z młodej trawy jęczmiennej, Sok z trawy jęczmiennej, Super foods